Foto: Gwidon Libera |
Maja Dembowska, Anna Śliwka i Karolina Skowrońska, czyli załoga Auto Podlasie z klubu Sailing Legia, mistrzyniami świata w żeglarskiej klasie Micro Cruiser. Regaty odbyły się na urokliwym alpejskim Traunsee w austriackiej miejscowości Gmunden. – To bardzo ciekawy akwen, można powiedzieć, że jezioro to jest miniaturą dobrze znanego żeglarzom Lago di Garda. Wieje tam w zasadzie tylko rano, dopóki słońce nie wyjdzie zza gór – relacjonowała sterniczka Maja Dembowska. – Trafiłyśmy na tydzień kiedy wiało ze wschodu, od strony gór, a w takich warunkach wiatr bardzo mocno kręci, a to oznacza, że praktycznie był to kierunek „nieżeglowalny”. Zmagaliśmy się z tym wszyscy, nie tylko żeglarze, ale i sędziowie. Odbyły się bardzo mało wyścigów – zaledwie cztery. Słabe wiatry były korzystne dla naszej, jednej z dwóch żeńskich załóg, chodzi oczywiście o masę. Po prostu byłyśmy lżejsze od załóg męskich. Dodatkowo w naszej dywizji cruiser, jacht są znacznie cięższe niż w innych dywizjach. W wielu załogach załogi zostały odchudzone, głównie jeśli chodzi o dobór lżejszego składu. Jeśli chodzi o żeglugę Mai, Ani i Karoliny – panie były bardzo skupione, miały bowiem coś do udowodnienia pozostałym, głównie męskim załogom. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata we Włoszech, o włos minęły się z podium. Wtedy braku medalu przesądził pechowy falstart ostatniego dnia regat. – W tym roku prowadząc łódkę starałam się skupić na zadaniu, by popełniać jak najmniej błędów. Szczególnie w sytuacji, kiedy tych wyścigów zostało faktycznie przeprowadzonych bardzo mało, każdy się liczył, a najmniejszy błąd mógł przesądzić o powodzeniu. W żeglarstwie nie da się uniknąć błędów w ogóle, ale my faktycznie pływałyśmy bez znaczących pomyłek – opowiada Maja Dembowska. Foto: Gwidon Libera W wynikach regat zostały uwzględnione tylko cztery wyścigi, ale prób podjętych i przerwanych biegów było znaczne więcej. Niektóre chwilę po starcie, inne z kolei już bliżej mety. – Każdy ze startów dawał na spore pokłady optymizmu, bo niejednokrotnie płynęłyśmy wysoko nie tylko w porównaniu z cruiserami, ale w klasyfikacji generalnej. Zwyczajowo na regaty mistrzostw świata przyjeżdża się kilka dni przed startem, by przygotować łódkę, dokonać ustawień, być może jeszcze przetrenować niektóre elementy. Chciałabym podkreślić wielkie wsparcie ze strony innych polskich załóg, szczególnie Piotra Kowalewskiego z drugiej załogi Auto Podlasie, za pomoc w dotrymowaniu masztu. Czułyśmy, że łódka płynie, i ostro, i szybko. To również dodało nam otuchy i przekonania, że może być dobrze. Ostatniego dnia nie odbyły się już wyścigi, ale w punktacji było bardzo ciasno. Francuzi mieli do nas tylko trzy punkty straty i w końcówce regat było nerwowo, ale teraz już na spokojnie, mogę się tylko cieszyć, że się skończyło tak a nie inaczej. Dziękujemy kibicom za trzymanie kciuków, wracamy ze Złotem!
|